niedziela, 23 czerwca 2013

Return!

Chwilkę mnie tutaj nie było... Szkoła, dom, zajęcia po lekcjach, nauka i pare innych obowiązków troszkę mnie przytłoczyły. Mam w zanadrzu ponowny powrót do diety i ćwiczeń. Ostatnimi czasy bardzo spodobało mi się gotowanie! Przygotowywanie nowych, zdrowych dań i przystawek według swojego gustu i modyfikowaniu poznanych przepisów jest czymś, co w minionym wolnym czasie stało się moim pożytecznym i  dobrym hobby. Dużo osób zadawało mi pytania jak robić, co robić i kiedy robić.. tak też postanowiłam robić małe "DIY FOOD". Na wszystkie wiadomości odpowiem w tym tygodniu ponieważ od poniedziałku będę miała w końcu dużo czasu wolnego. WAKACJE, TAKTAKTAK! Tak też... do nowego, cześć :)

czwartek, 11 kwietnia 2013

AGAIN!

Wraz z wiosną powracam i ja. Chora, zakatarzona, z gorączką, ledwo kuśtykająca i jakoś tam powoli żyjąca sobie osoba. Niestety w ostatnim miesiącu, jako tako musiałam odpuścić sobie dietę, nieco ją zmodyfikować i odejść od ćwiczeń z powodów zdrowotnych (kręgosłup, zmęczenie organizmu). Tak na prawdę, w moim ciele nastała wielka rewolucja, dopiero teraz poznaję zmiany, które od pewnego czasu są moją "normą". Nie ma co się dziwić, nagła zmiana diety to na prawdę bardzo wiele. Teraz niestety męczę się z zapaleniem gardła i krtani, tchawicy. Mimo tego leniwego miesiąca i tak jestem z siebie zadowolona bo udało mi się schudnąć 3 kg. Mam nadzieję, że za tydzień wrócę do ćwiczeń, zacznę biegać i do czerwca osiągnę swój wymarzony cel. Chciałabym też wyjaśnić parę kwestii ponieważ zażyłym, że niektóry raczej nie zrozumieli koncepcji jaką założyłam z chwilą rozpoczęcia blogowania.
Nie piszę tutaj po to, żeby przechwalać się tym co teraz robię, nie czekam na oklaski ani nigdzie nie napisałam, że jestem wielkim znawcą diety, prawidłowego żywienia i ćwiczeń. Robię to po to, by niektórym pokazać drogę jaką przeszłam by osiągnąć swój cel tylko i wyłącznie własnymi siłami. Wchodząc w ten cały etap chudnięcia nie byłam tak kompletnie zielona i wiedziałam z czym wiąże się to co teraz robię. Ciągle i na bieżąco czytam o tym bardzo dużo, staram się wiele ważnych podpunktów o których się dowiaduję wcielić w swoje życie i dietę. Wypowiadam się na temat który doświadczam sama, będąc tu i ocierając się o niego, zdaje relację i ciągle się uczę. Doradzam innym na wzór tego, czego nauczyłam się sama, wzorując się na innych, mając potwierdzoną tezę, ze jest to dobre, zdrowe i skuteczne. Ale przepraszam bardzo... Zdrowe jedzenie, brzuszki i inne drobne ćwiczenia chyba nikomu jeszcze nie zaszkodziły.
Nie rozumiem bulwersowania się wielu osób najwyraźniej z mojego otoczenia. Jeżeli razi kogoś to, co tutaj robię - niech nie zwraca na mnie uwagi! Jak i ja staram się robić.
W tej chwili robię to dla siebie i dla innych, jestem też pewną podporą dla osób w podobnej sytuacji. Ja sama doskonale wiem, jakie jest odpowiednie BMI, waga itp dla mojej osoby i wyraźnie potwierdziłam, że chce dobić do wag 55 kg. a później zobaczę jak będę się czuć. Wiem, ze na pewno ćwicząc, nawet gdy zejdę poniżej 53 kg. nadrobię je tanką mięśniową, wyrzeźbieniem ciała które od września w miarę możliwości będę starać się doprowadzić do "ładu składu".
Od największej wagi udało mi się schudnąć ok. 17 kg. a od początku stycznia ok. 13 kg.
79 kg - 63 kg. 75 kg - 63kg - bilans, małe przybliżenie.
Moje ciało z dnia na dzień się zmienia, wiec może i teraz nie widać aż tak bardzo tej utraconej wagi. Jestem zadowolona bo bez problemu noszę rozmiar 38 a nawet niekiedy 36.
Z wielkim wyrazem serdeczności, śmieszą mnie teksty typu "nadal jesteś grubasem". Dlaczego? Nie postrzegam siebie i swojej sylwetki jako chudej, szczupłej czy jakkolwiek inaczej to nazwać. Jestem po prostu zdrowa. Mój wskaźnik BMI wynosi 23.4. - co oznacza, że mam dobrą wagę. Nie jestem otyła, nie mam nadwagi i jest po prostu ok. Proszę, zważajcie czasami na to, co czytacie. To, że głośno mówię o tym, że schudłam, nie znaczy, że się sobie podobam i wpieram, że jestem "chudzielcem" i nie widzę tego, jak wyglądam. Troszkę zrozumienia, już nie dystansu.

Tak też.... nie wiem, czy ponownie otworzę aska. Jestem otwarta na nowe sugestie, ciekawe ćwiczenia itp. Z czym sie zmagam? 7 kg w dół, cellulit, rozstępy. O tym chciałabym napisać w kolejnych postach jeszcze przed powrotem do ćwiczeń. A od poniedziałku karkołomna praca.
Aktualny stan wagi:
63.2 kg. CORAZ BLIŻEJ, CORAZ BLIŻEJ!

Zapraszam też na bloga o zbliżonej tematyce, chcącym zacząć ćwiczyć.

>  wheniwanticandothis.blogspot.com  <


Bob One - Widzę dziś




wtorek, 19 marca 2013

Sorry.

Tak wiem, miałam co poniedziałek/wtorek robić bilans swojej diety, treningu i ogólnego czasu ale niestety ten tydzień mam strasznie zawalony. Szkoła, nauka, dom, rodzina itd... i na dodatek okropny ból kręgosłupa przez który musiałam odpuścić sobie ćwiczenia przez cały zeszły weekend. Waga jaka była, taka jest nada. Przyznam szczerze i bez bicia, że cały tamten tydzień miałam tak... dziwnie rozplanowany, że nawet nie dziwie się, że nic nie schudłam a nawet wręcz przeciwnie, że waga nie wzrosła. Nieregularnie jedzenie lub kompletny jego brak, mało snu, stres, nauka, wyczerpanie. Mogłabym wymieniać tak jeszcze na prawdę bardzo wiele ale mam nadzieję, że każdy chyba sam kiedyś przeżył podobną sytuację. Dopiero od jutra tak na prawdę zacznę po tej przerwie normalną dietę,ruch i postaram się pogodzić wszystko z nauką przed egzaminem. Nauczyciele oszaleli -,-'. Pierwszy bilans sprawdzający niestety zrobię dopiero po świętach. Mam w zanadrzu jeszcze parę planów w związku z moim całym procesem "metamorfozy" o czym stopniowo będę was informować. Przez kolejne 2 tygodnie tutaj na blogu pojawią się tutaj maksymalnie 2 wpisy. Prosiłabym również o pytania lub prośby o szerszym rozpisaniu się na temat jakiegoś elementu który was trapi. Postaram się jak najlepiej wyłożyć a może i dodatkowo dokształcić. A teraz tylko czekać na wizytę u lekarza....dead.

Pozdrawiam, 3majcię się :*





niedziela, 17 marca 2013

Next section.

Siedzę, wlewam w siebie litry wody, fuj mam już jej dosyć. W sumie to nie tylko jej. W moim życiu chyba nadchodzi kolejny koniec i początek. To smutne, gry zdaje sobie sprawę, że coś się kończy już bezpowrotnie. Tkwię w dziwnej konstelacji, jakbym nie potrafiła zrobić jednego kroczku o którym tak marze. Nogi zamarły w gipsowej skorupie, nie chcą już iść dalej, to koniec. Zaczynam znowu od samego początku, jakby od chwili narodzin. W okół wielka radość, uciecha ale wewnątrz ogromny ból i niezrozumienie. Mam imię, zapisaną tożsamość i jakąś przeszłość. Tak na poważnie, to nie żałuję niczego i nie chce tego zapomnieć ale chciałabym zacząć jeszcze raz z nowymi ludźmi, już wiem dlaczego tak bardzo chcę schudnąć. Tu już nie chodzi tylko o to, abym dobrze sama się czuła bo nie wiem czy kiedykolwiek tak będzie, po prostu chciałabym wpasować się w tą szarą wielką masę obrzydliwie smutnych, kolorowych ludzi. Będąc tym "grubasem" doskonale przekonałam się, co to znaczy być ścierwem. Nie pytając o zdanie i nie słysząc wg mojego głosu ktoś z samej góry spisywał mnie na zgubienie. "..Takich ludzi trzeba zniszczyć" - powiedział jeden z drugim. Cieszę się z tego powodu. Wielu uzna mnie za debila ale bez tego na prawdę dziś byłabym głupim człowiekiem i tępą dziewczynką widzącą tylko swój czubek nosa, przejmującą się złamanym tipsem, odpadającą rzęsą czy jeszcze czymkolwiek innym. Tak więc nowy plan, marzenie spokoju i chwilowego zapomnienia, stan Nirvany. O taaak! Od teraz, od nagle, od już! Jestem prawie pewna, że tego szukam. Kompletnej bezinteresowności, niewiedzy. A może umrzeć tak na tydzień albo dwa? Albo może poklasku. Daję radę, zmieniam swoje życie na oczach kilkuset ludzi, pomagam im, jestem wsparciem i oparciem. To jest piękne! Cieszę się, że założyłam tego bloga i opisuję tutaj to co jest dla mnie akurat teraz najważniejsze. Wiem, że chęć spokoju z prowadzeniem publicznego "pamiętnika" nie współgra ale idealnie przeczy sobie wzajemnie lecz moim priorytetem jest pomoc dla samej siebie a jeżeli mam taką możliwość to i w tym samym czasie innym. Cieszy mnie to, że niektóre osoby piszą do mnie ze swoim problemem wagi, proszą o rady. Moja wiedza chociaż skromna, hobbystyczna to czasem bardzo cenna. Jestem zadowolona z siebie, że z od takiego sobie pomysłu na prowadzenie bloga, mogę być dla kogoś takim mentorem w ciężkiej często sytuacji nie tyle fizycznej co psychicznej. Pamiętajcie by do takiej diety jaką ja mam i jakiejkolwiek innej nie podchodzić jak do czasu w którym będziecie musieli się katować. Ja zadecydowałam, że już na zawsze postaram się prowadzić zdrowy tryb życia. To nie jest tylko tak, że do czasu aż schudnę do tych 50/55 kg. będę zdrowo jeść i ruszać się. Polubiłam ćwiczenia a na samą myśl o zjedzeniu czegoś kalorycznego i tłustego mnie mdli. Odpowiada mi to, jak jest teraz! Wiem tylko, że gdy osiągnę swój cel zwiększę ilość tego jedzenia, nic więcej. Już za za parę miesięcy będę mogła sobie pozwolić na siłownię, bikini i wymarzone ciuchy. Mam bardzo wiele motywacji, na samą myśl aż mi ciarki przechodzą. Doskonale wiem do czego dążę i jestem w pełni przekonana, że to osiągnę!

GOOD LUCK TO ALL!

wtorek, 12 marca 2013

Training weeek 1

Od poniedziałku (11.03.2013r.) jak wspominałam w poprzednim poście zaczęłam robić coraz więcej ćwiczeń. Z samopoczuciem jest niezbyt ok. Nie wiem dlaczego ale moje ciało wydaje mi się być coraz brzydsze, gorsze niż te 10 kg. temu i kompletnie nie widzę żadnej zmiany w moim ciele mimo, iż na prawdę "zmalałam". No nie ważne... Może mam po prostu gorszy tydzień. Wiem, że nie mogę się poddać. Już stanowczo za daleko zaszłam by nagle stanąć na środku drogi po której dążę by spełnić swoje marzenie, postanowienie, cel. Jestem już na prawdę bardzo blisko mimo tego, że przede mną jeszcze bardzo wiele.
Przepraszam też, że w poniedziałek nie napisałam nic jak obiecałam no ale miałam problemy z internetem i tak niestety niefortunnie wyszło.
Startuję od wagi 66.6 kg. I W DÓŁ!
Udo: 59 cm.
Pas:77 cm
Klatka piersiowa: 102 cm.

Jak ćwiczę?
Rozgrzewka+ rozciąganie
70 skłonów w boki z hantlami + 100 brzuszków
ćwiczenia na uda, pośladki i łydki >klik<
Co środę chodzę na basen i od jutra (13.03.2013) co 2 dzień będę starać się rano biegać zaczynając od 10 minut truchtem.
+ do tego wszystkiego kremy antycellulitowe o czym postaram się napisać za jakiś czas jeżeli ktoś jest zainteresowany.

Jak jem?
Staram się jeść 4 posiłki dziennie. Wliczam w nie również owoce. Polecam kupno zestawu naczyń do gotowania na parze. Można kupić je już od 50 zł. na allegro a na prawdę jedzenie jest zupełnie zdrowe, bardzo smaczne i co najważniejsze... nie trudne i szybkie. Piję ok. 2 litry wody niegazowanej i 3 filiżanki herbaty zielonej bądź yerba mate.
np.
Śniadanie:
2 kromki chleba razowego bądź pieczonego na zakwasie w domu (swojskiego) z serem białym, rzodkiewką i liśćmi cebuli (potoczne zielone dudki)

II Śniadanie:
Jabłko

Obiad:
Surówka + pieczone mięso mielone kurczaka ze szpinakiem

Podwieczorek/Kolacja:
Jabłko, kiwi, mandarynka

W całej diecie chodzi przede wszystkim o to by jeść regularnie, zdrowo i z głową. Każdy podczas swojej diety przechodzi chwile gorsze, słabsze jak i te pełne wigoru oraz radości. Zdecydowanie czekam na polepszenie i wytrwale dążę do wyznaczonego sobie celu - pięknego, szczupłego, zadbanego ciała. A wam polecam by porozmawiać z domownikami i ich tak samo przekonać do tego, by razem z wami nauczyli się jeść przynajmniej obiad tak jak wy a z pewnością wszystkim najbliższym po pewnym czasie będzie lepiej i wygodniej a wam o wiele łatwiej. Proszę o komentarze, polecanie i dodawanie do obserwujących. 

                                                                                                                       Pozdrawiam :*











piątek, 8 marca 2013

New plan.

Ostatnio jakoś dziwnie się czuję. Wszystko mnie boli, nic nie chce mi się jeść i w głowie dochodzi  do dziwnych paranoi. Dlaczego? Kompletnie nie wiem, mam nadzieję, że to przejdzie. Wiele osób zadaje mi pytania w związku z "BALETNICĄ". Diety nie skończyła i z chwilą rozpoczęcia była to najgorsza decyzja jaką mogłam dokonać. Owszem, szybko traci się kilogramy ale niestety nie jest to tkanka tłuszczowa którą każdy z nas chciałby zgubić w oka mgnieniu tylko woda "zalegająca" w organizmie. Diety tej nie skończyłam ponieważ w 4 dniu zasłabłam i niestety...musiałam przerwać. W wyglądzie dużo też to nie wnosi ale cóż. Dla osób które chcą rozpocząć jakąś dietę polecam w jeden dzień wolny od szkoły, pracy i jakiś obowiązków zrobić sobie oczyszczenie organizmu, najzwyklejsza głodówka. Cały dzień powinno pić się jak najwięcej wody niegazowanej. z samego początku przynajmniej 1 kg mniej zagwarantowany, później to już tylko z górki.
Moje plany uległy nieco zmianom, a mianowicie...
Od poniedziałku zaczynam robić coraz bardziej intensywny trening. 3 miesiące temu znalazłam ciekawe ćwiczenia na nogi które chcę zacząć znowu robić + brzuszki, słony z hantelkami i może coś na ręce i ramiona, basen jak na razie raz w tygodniu ale gdy tylko znajdę więcej czasu na pewno zwiększę ta ilość i najważniejsze - bieganie. Przestaję obsesyjnie ważyć się codziennie po 5x. bo jestem bardziej przygnębiona tym, że nic nowego nie widzę i przenoszę to na swój wygląd który na prawdę stale się zmienia,. Co tygodniowy bilans poniedziałek/poniedziałek będę spisywać na blogu. Moją jedną z nowych motywacji na które czekałam z ustęsknieniem jest to, że w końcu z czystym sumieniem mogłam zrobić remament w szafie pozbywając się ponad połowy zawartości która po pół roku wisi na mnie tak, jakbym ubrała worek foliowy na siebie. Z rozmiaru spodni 42 zeszłam na 38/36 i coraz lepiej czuję się we własnej skórze.W cotygodniowym bilansie będę opisywać co jadłam przez cały tydzień, w jakich ilościach i w jaki sposób planuję sobie dietę, ile cm. w udach, pośladkach, talii, klatce piersiowej i ramionach straciłam oraz wszystko to, co jeszcze chcielibyście wiedzieć w danym temacie. Przypominam, że dieta musi być zrównoważona i niektóre składniki, potrawy nie mogą być dodawane w jednej porcji ponieważ osobno to owszem, są zdrowe i odchudzające lecz razem jest to istna tykająca bomba kaloryczna jak np. gotowane ziemniaki z pieczonym mięsem i surówką.
Dzisiejsza waga:
66.6 kg.

Śniadanie:
Zielona herbata, 3 kromki chleba razowego z sałatą i pomidorem
II Śniadanie:
Jabłko, kiwi, zielona herbata.
Obiad:
Ryż po Chińsku, szklanka wody niegazowanej z żurawiną
Kolacja:
Jogurt naturalny, jabłko, kiwi.

Ćwiczenia:
60 brzuszków, 60 skłonów, 60 przysiadów + rozgrzewka, rozciąganie.

Czekam na pytania i proszę o rozpowszechnianie bloga jeżeli tylko Ci się spodobał.
                                                                           Pozdrawiam :*











środa, 27 lutego 2013

Mimo wszystko.

I nadszedł nagle ten czas, gdy mimo jakże wielkiego wigoru, radości, motywacji i determinacji tracę troszkę siłę. Może dla tego, że już bardzo daleko zaszłam w szybkim tępię, niedługim czasie to i tak ciągle czuję, że to za mało i za wolno. Chcę więcej i więcej. Chyba wpadam w małą obsesję... Małą, fajnie by było. Jeżeli chcę dość do upragnionego celu, muszę chudnąć 1 kg. na tydzień a tutaj co? Moja waga zamiast spadać cofa się w tył. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego,że to przyczyny zupełnie naturalne, większość mam nadzieję, że zrozumie o co mi chodzi :) Lecz mimo to moje samopoczucie od strony psychicznej w gruncie rzeczy mimo iż tak mocno podbudowane to jednak matka natura dała nam nieźle w pięty i nie do końca pozwala nam cieszyć się swoją aktualną kobiecością lub okresem wchodzenia w tą fazę jednakże też poczucia męskości (tak, panowie też śledzą moje poczynania). Stwierdziłam jednak, że chcę przyspieszyć swoje poczynania i dać z siebie wszystko co tylko mogę, tak też przy troszkę lepszej pogodzie zaczynam biegać. Mój tygodniowy trening wygląda mniej więcej tak, że raz w tygodniu chodzę na basen aktualnie, szkolny wf, wieczorna gimnastyka i ćwiczenia wzmacniające +/- szybszy chłód na spacerze z psem. Długie spacery też bardzo dużo dają. Po pierwsze przebywa się na świeżym powietrzu a po drugie ciało też się rusza, więc jeżeli komuś nie chce się biegać lub po prostu nie może to polecam jak najbardziej najzwyklejszy w świecie spacer a na dodatek jeżeli macie psa/świnkę/kota i nie wiem cokolwiek innego to dodatkowy plus i przyjemność dla dwóch stworzonek! Jutro lub na weekendzie postaram się napisać jak można zwalczyć cellulit, rozstępy i dodatkowo przyspieszyć efekt odchudzania poprzez ujędrnianie ciała. Bardzo dziękuję paru osobom za ciepłe słowa otuchy i cieszę się bardzo, ze mogę być motywacją dla innych. Właśnie też dzięki wam doskonale wiem, że nie mogę się poddać, to bardzo podbudowuje i podtrzymuje, dodaje otuchy. Postaram się ogarnąć też nowe zdjęcia "sprzed i po". Jeżeli ktokolwiek ma jakieś pytania, proszę śmiało :)

                                                                                                                           Pozdrawiam :*